Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Posłyszałem, jak Eljasz i Ada kłócą się z sobą nad schodami, a ponieważ wiedziałem, że baba jest mocniejsza w pysku, więc byłem pewny, że Eljasz opowie królowi o ukrytem złocie i że król będzie i potem taki pyszny, jak dotąd. Więc powiedziałem sobie, że złoto musi być tak schowane, żeby go nie znalazł żaden człowiek. Naraz doszło mnie słowo Pana, które mówiło: „Poranek już nadszedł... o ty, który mieszkasz na ziemi.“
Tu Kadmiel przystanął, rysując się całkowicie czarną sylwetką na tle bladozielonego nieba, roztaczającego się ponad lasem. Z olbrzymiej postawy i długiej szaty przypominał Mojżesza, jakiego się widuje na obrazkach w biblji.
— Powstałem i wyszedłem na ulicę. Gdy zamykałem drzwi onego domu głupoty, żona Eljasza wyjrzała przez okno i szepnęła: „Wymogłam na mężu, by opowiedział wszystko królowi!“ Odpowiedziałem na to: „Rzecz to niepotrzebna. Pan jest ze mną.“ W owej godzinie Pan dał mi całkowite zrozumienie tego, co miałem czynić, a Jego ręka osłaniała mnie na mej drodze. Najpierw więc udałem się do Londynu, do pewnego lekarza z naszego narodu, a on dał mi leki, jakich mi było potrzeba. Zaraz zobaczycie, do czego były mi one potrzebne. Stąd poszedłem prędko do Pevenseyu. Wszędzie, gdziem przechodził, ludzie bili się z sobą, bo w tym paskudnym kraju nie było ani władców, ani sędziów. Ale gdy przechodziłem koło nich, wykrzykiwali, że jestem Ahaswer,