Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stniałej lub zaschłej, a duszący jej odór tamował oddech.
Łaskawa Opatrzność, która rozsiała tyle ciekawych rzeczy na swojej drodze, zesłała mi uosobienie miasta Chicago w takiej postaci, że nie zapomnę go nigdy. Kobiety przychodzą tu czasami do rzeźni, tak jakby chodziły na egzekucye. I wtedy właśnie, gdy tam byłem, weszła do krwawego przybytku młoda kobieta wysokiego wzrostu, z purpurowemi ustami, gęstemi brwiami i ciemnemi, ufryzowanemi włosami. Była ładna, zdrowa i ożywiona, ubrana w suknie ognisto-czerwone z czarnem, a nogi (wiadomo, że Amerykanki mają nóżki godne Kopciuszka), nogi miała obute w czerwone skórkowe buciki. Stała w promieniu słońca, mając pod nogami krwią zalaną podłogę, skrawione tułowy naokoło, o sześć kroków wołu dogorywającego wśród potoków krwi i zgrzyt śmiercionośnych maszyn nad głową... Rozglądała się okrutnemi, śmiałemi oczyma i — nie wstydziła się...
Wtedy szepnąłem do siebie:
— To Opatrznościowe zjawisko!... Ujrzałem przed sobą wcielenie miasta Chicago...
I uciekłem, szukając spokoju i wytchnienia po tym widoku...





XXXV.
W jaki sposób znalazłem spokój i wytchnienie w miasteczku Musquash nad rzeką Monongahela.

Marna to rzecz i niesumienna podróżować po obcym kraju skokami pięćsetmilowemi. Ale po tem