Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nów nie zdołałoby powstrzymać napływu pogan w te strony. W Ogdenie, trzydzieści mil od Słonego jeziora, poganie przegłosowali mormonów przy wyborach, a wkrótce mamy nadzieję uczynić to samo w Słonem jeziorze. W mieście tem poganie stanowią trzecią część ludności zaledwie, ale przeważnie są to dorośli mężczyzni, mający prawo głosowania. Mormoni zaś są obarczeni księżmi. Przypuszczam, że gdy władza przejdzie w nasze ręce, będą zmuszeni zmięknąć. Niezadługo zresztą będą musieli ustąpić zupełnie. Mam przekonanie, że teraz tylko starsi podtrzymują opór, a młodsi, pomimo wszystkiego, co od nich słyszę, łączyliby się chętnie z poganami i czytaliby pogańskie książki, a szczególnie dziewczęta, które wiedzą, że poganie nie uważają za konieczne do zbawienia duszy napełniać domy całą gromadą żon. Zdaje mi się, że młodsze pokolenie sprawia niemało kłopotu starszym. Co pan myśli o wielożeństwie? Teraz, po wydaniu ostatniego bilu, wielożeństwo zostało zaliczone do przestępstw kryminalnych. Zmuszono mormonów do ograniczenia się jedną żoną. Jeżeli mormon zostanie ujęty na odwiedzinach u drugiej... Widziałeś pan ten spokojny i cichy gmach ponad miastem, pod górą? To dom pokuty. Osadzają tam winnego mormona, żeby rozpamiętywał swoje grzechy, a prócz tego płaci karę. Ale, że większość policyi składa się z mormonów, nie sądzę, żeby się ona zdobyła na surowość względem współbraci. I zdaje mi się, że wielożeństwo praktykuje się dalej ukradkiem. Ale głównie idzie o to, żeby przekonać mormonów, że poganin nie jest takiem godnem potępienia bydlęciem, za jakiego przedstawiają go starsi. Dla-