Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 01.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy się zjawili europejscy inżynierowie, szli tym samym mniej więcej śladem, z czego wyłoniła się droga żelazna, przed którą każdy naród może złożyć pokłon.
Tylko przykry zawód spotyka cudzoziemca, który w tych wagonach, podobnych zewnętrznie do typu ogólnie przyjętego, spodziewa się takich samych wewnętrznych urządzeń. Ale Japończykom wystarcza to, co jest; wyskakują w razie potrzeby na każdej stacyi i czasami pozostają. Niedawno temu pewien dygnitarz o mało co nie został zmiażdżony pomiędzy stopniem a platformą, a japońskie gazety bardzo poważnie zastanawiają się nad korzyściami wagonowych umywalni i t. d. Nie mam głosu w tej sprawie, ale jednak sądzę, że na dwunastogodzinną podróż z Nagoya do Yokohamy przydałyby się pewne udogodnienia.
Pozostawiliśmy gęste zaludnienie i wzorową uprawę ziemi u podnóża gór, i jechaliśmy brzegiem wielkiego jeziora, stalowo-błękitnego na całej powierzchni, o ile nie było na niem małych wysepek. Potem jezioro zamieniło się w morską zatokę, którą przebyliśmy po zbudowanej z kamienia grobli; znikła mnogość sosen, bo drzewa zmuszone są wyrastać z wilgotnych nadbrzeżnych pagórków i walczyć, pochylając głowy, wyciągając ręce i krzepiąc się na nogach, walczyć z piaskami oceanu Spokojnego, którego bałwany szumią i rozbijają się nie dalej, jak o ćwierć mili od grobli. Japończycy znają się na le-