Strona:Rudyard Kipling - Nowele (1892).djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cemi mię dreszczami dziwnie się jakoś zlewając. Major zadecydował, że wypada się ogrzać.
Wyciągnęliśmy butelkę z whisky. Wstydzę się wyznać, ileśmy, zanim dokument ostatecznie zredagowanym został, wychylili kieliszków. Whisky nie działało jednak. Zdjęliśmy z trupa zegarek, dewizkę, pierścionki.
— Wypadałoby dodać pukiel włosów — zauważył major — kobietom zależy na tem.
Ha! Gdybyż to można było znaleźć choć jedno odpowiednie pasmo! Szczęściem i major był brunetem. Oderznąłem mu nad skronią scyzorykiem pukiel włosów. Ręka mi drżała, a śmiech mię dławił. Z majorem nie lepiej było, a obaj wiedzieliśmy, że najgorsze jeszcze nie załatwione. Opieczętowaliśmy wszystko: fotografje, zegarek, dewizkę, pierścionki, no — i pukiel włosów majora, wszystko lakiem, wyjętym z własnej teki zmarłego.
Teraz dopiero major chciwie zaczerpnął powietrza.
— Na Boga! — rzekł zdławionym głosem — wyjdźmy ztąd choć na chwilę. Zastanówmy się, co dalej począć.
Wyszliśmy i przez godzinę chodziliśmy nad kanałem. Potem, zanim się wzniósł księżyc, jedliśmy i pili... Niech mię kto spyta, jak się czują zbójcy po dokonanem morderstwie, a odpowiedzieć potrafię chyba! Ostatecznie wróciliśmy do pokoju z płonącą w nim lampą i tą drugą rzeczą. Trzeba się było wziąć do drugiej połowy naszego zadania. Szczegóły wolę przemilczeć — za okropne — dość, żeśmy zmuszeni byli spalić i łóżko i wyściełającą pokój matę, a popioły wsypać do kanału. Zanim major dokonywał reszty, pobiegłem do poblizkiej wioski po dwie motyki. Ludziśmy nie przyzwali. Kopiąc pracowicie dół, przypominaliśmy sobie z majorem wszystko, cośmy przypomnieć mogli z rytuału żałobnego. Nie wiem, o ile pamięć nas nie zawiodła w nim, że do modłów, nie tak to znów bardzo prawidłowych zapewne, dodaliśmy, w żadnym rytuale