Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i obdarzył go pieniędzmi! Malec czuł się tak, jak szeregowiec wywołany przed front i wyróżniony pochwałą przez samego wodza naczelnego.
— Co miał na myśli sahib Petersen, mówiąc o tańcu słoni? — zapytał nakoniec matkę.
Pytanie to było wypowiedziane głosem bardzo cichym, jednakże posłyszał je Duży Toomai i burknął:
— Chcesz wiedzieć, co miał na myśli? Nic innego, tylko że nigdy nie będziesz tropicielem słoni, takim jak ci durni górale... i nie powinieneś sobie tem głowy zaprzątać... Hej! a któż to zatarasował nam drogę na przodzie? Żeby was...!
Jeden z assamskich poganiaczy, kroczący o kilkanaście kroków przed nim, odwrócił się i zawołał z gniewem:
— Hej! Przyprowadź tu do mnie Kala Naga, żeby nauczył tego młodzika, jak się ma zachowywać! Oj, za jakież to moje grzechy sahib Petersen kazał mi iść z wami, wy dólskie osły, zjadacze ryżu! Nuże, Toomai! Przyprowadź tu prędzej swego zwierza... Niech-no poszturcha troszkę tego bęcwała, a kłów nie żałuje! Na wszystkich bożków górskich! Albo te nowe słonie się powściekały albo zwietrzyły swoich pobratymców w kniei!
Kala Nag grzmotnął młodego słonia w żebra i wygnał z niego wszystkie fochy, a Duży Toomai odezwał się:
— Bogać tam znajdziesz dziś dzikiego słonia w kniei! Oczyściliśmy z nich dokumentnie wszyściutkie góry podczas ostatnich łowów!... A że