Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak! zaiste pójdziesz precz i nigdy nie wrócisz... bo pójdziesz na śmietnik, gdzie spoczął twój małżonek Nag! Stawaj do walki, wdowo po okularniku! Duży człowiek poszedł po strzelbę! Stawaj do walki!
To mówiąc, Rikki-Tikki skakał wciąż dokoła Nagainy, nie zbliżając się jednak do niej zbytnio — a ślepia jego rozgorzały jak dwa węgielki. Nagaina zebrała się w sobie i rzuciła się na niego — on jednak dał susa wgórę i w tejże chwili znalazł się na jej tyłach. Kilkakrotnie jeszcze ponawiała cios — za każdym razem łeb jej opadał ze stukiem na rogożę werandy, jednakże po chwili już podbijała się wgórę jak sprężyna; wówczas Rikki-Tikki kołował boczkiem, by obejść ją z tyłu, zaś Nagaina kręciła się wkółko, by mieć wroga wciąż przed oczyma, a ogon jej szeleścił po rogóżce, niby zeschłe liście gnane wiatrem.
Zajęty walką, Rikki zapomniał o jajku, leżącem na podłodze werandy, natomiast Nagaina miała na nie baczne oko, przysuwając się doń coraz bliżej i bliżej; wkońcu upatrzywszy dogodną sposobność, gdy Rikki-Tikki zatrzymał się na chwilę by odsapnąć, porwała je prędko w paszczę, ześliznęła się ze schodów werandy i lotem strzały pomknęła po ścieżce, uchodząc przed pościgiem Rikkiego. Okularnik ratujący ucieczką swe życie pędzi tak szybko, jakby ktoś biczem śmignął koło końskiej szyi.
Rikki-Tikki wiedział, że musi dogonić Nagainę, bo w przeciwnym razie trzeba będzie znów roz-