Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wówczas poczęto głośniej, niż kiedykolwiek, bić w dzwony świątynne i trąbić na trwogę. Messua labiedziła w niebogłosy, a Buldeo snuł barwną opowieść o swoich przygodach w dżungli, kończąc wzmianką o tem, jak to Akela stanął na tylnych łapach i przemówił doń głosem ludzkim.
Księżyc właśnie zachodził, gdy Mowgli wraz z dwoma wilkami przybył na wzgórze pod Skałę Narady. Koło jaskini Matki Wilczycy urządzili sobie postój.
— Matko! Ludzie wygnali mnie ze swej gromady — zawołał Mowgli, — ale ja dotrzymałem słowa i oto przychodzę ze skórą Shere Khana.
Matka Wilczyca, ledwie już powłócząc nogami, wyszła z jaskini w otoczeniu swych szczeniąt, a oczy jej zaiskrzyły się, gdy obaczyła skórę.
— Przepowiedziałam mu to jeszcze w owym dniu, gdy on tu wetknął łeb i łapska do naszej jaskini, dybiąc na życie twoje, Żabuniu!... Przepowiedziałam mu, że kiedyś zapolują i na myśliwca... Nosił wilk razy kilka, aż ponieśli... A raczej: Zagryzał tygrys, aż i jego ktoś wygryzł!... Dobrześ się spisał, synku!
— Dobrześ się spisał, Braciszku! — ozwał się basowy głos w gęstwinie. — Nam tu w dżungli było bardzo smutno bez ciebie!
Szust! — i Bagheera jednym skokiem znalazła się przy bosych nogach Mowgliego. Wdrapali się razem na Skałę Narady, a Mowgli rozpostarł skórę tygrysa na płaskim głazie, gdzie zwykł był siadywać Akela, i przytwierdził ją do ziemi czterema