Strona:Rudyard Kipling - Kapitanowie zuchy.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wywiązała się walka pomiędzy czterema kolejami zachodniemi, w których, jak przypuszczano, Cheyne miał poważniejsze udziały; w jego składowniach budulca w Oregonie wybuchł złowrogi strajk, a prawodawstwo stanu kalifornijskiego, które organizatorów strajku nie darzyło sympatją, zamierzało przeciwko właścicielowi składowni otwarcie wystąpić. W zwykłych warunkach przyjąłby walkę jeszcze przed jej wypowiedzeniem, ważąc się na miłą mu, a skrupułów pozbawioną kampanję. Teraz jednak siedział osowiały, opuściwszy miękki, czarny kapelusz prawie na koniec nosa, skurczywszy pałąkowato swój olbrzymi korpus, opatulony w wygodne, obszerne ubranie, przypatrując się bądź noskom swych butów bądź też chińskim dżonkom w zatoce i przytakując w roztargnieniu wszystkim zapytaniom sekretarza, otwierającego pocztę z ubiegłej soboty.
Zastanawiał się nad tem, czy wartoby rzucić to wszystko i puścić się gdzieś w świat. Był wszak ubezpieczony na ogromne sumy, stać go było na królewskie rozrywki, zaś pomiędzy jedną z jego posiadłości w Colorado a małem gronem towarzyskiem (toby się żonie przydało!) dajmy na to w Washingtonie i na Wyspach Południowo — Karolińskich możnaby zapomnieć o nieziszczonych planach... Z drugiej strony jednak...
Stukot maszyny do pisania nagle ucichł; panna spojrzała na sekretarza, który pobladł jak ściana.