Strona:Rudyard Kipling - Kapitanowie zuchy.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Gdzie masz oczy? To statek balti-morski, zawdy wystraszony i rozdygotany — odrzekł Dan. — Zaraz mu napędzimy takiego pietra, że drżeć na nim będą nawet belki i tarcice. Zdaje mi się, że jego szyper poraź pierwszy wogóle odważył się na takie spotkanie z naszą flotylą.
Była to czarna, niezdarna komięga, pojemności 800 tonn. Grotżagiel miała podwinięty wgórę, a topżagiel trzepotał bezradnie z leciuchnym wiaterkiem. Barka jest istotą rodzaju żeńskiego w większym stopniu niż wszystkie inne córy morza[1] — a ta dryblasta, zakłopotana klępa o białym i wyzłacanym galjonie wyglądała całkiem jak jakaś onieśmielona kobiecina, zlekka unosząca spodniczek, ażeby wśród urągań łobuziaków przejść wpoprzek przez błoto uliczne. Boć jej położenie było też niemal takie samo. Wiedziała, iż znajduje się gdzieś w pobliżu ,,Dziewicy“, boć słyszała potężny huk kipieli; przeto pilnie rozpytywała się o drogę. Oto urywki tego, co jej odpowiadano z pląsających łodzi rybackich.
— „Dziewica“? Co też wygadujecie? Toć to Le-Have, a właśnie jest niedziela... Wracajcie do domu, moiściewy, żebyśta trochę wytrzeźwieli!

— Do domu, wałkonie! Do domu! i powiedzcie, że wnet przyjedziemy.

  1. W języku angielskim okręt — ship — jest rodzaju żeńskiego, przeto marynarze zwykli mówić często o nim poprostu: she — ona. (Przyp. tłumacza).