Strona:Rudyard Kipling - Kapitanowie zuchy.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No tak! Enoch Fuller zrobił model starego Ohio... dziś on się znajduje w muzeum salemskiem. Bardzo piękny model... ale tak mi się widzi, że Enoch nie zrobił tego na ofiarę; co do mnie zaś...
Zanosiło się na całogodzinną rozprawę, w jakiej lubują się rybacy — kiedy to gwar gawędy biegnie hałaśliwie wokoło i gdy — koniec, końców — nikt z rozmawiających niczego nie potrafi dowieść... Na szczęście Dan uderzył silniej w tony i zaczął wesołą śpiewkę:

„Skoczyła makrela — a grzbiet miała w prążki;
Hej zwijajcie grotżagiel, ciągnąć liny, drążki!
— Bo na morzu szaruga — — “

W tem miejscu do śpiewu przyłączył się Długi Dżek:

„I wichura silna;
Zwołać ludzi świstawką — sprawa bardzo pilna!“

Dan ciągnął dalej, rzucając okiem ostrożnie na Tomka Platta i trzymając harmonję nisko ponad pryczą:

„Wyskoczył i sztokfisz — matoł wśród matołów —
Podszedł do kabestanu — rzucać w morze ołów —
Bo na morzu szaruga — itd. —“

Tom Platt wyglądał w tej chwili, jak gdyby na coś polował. Dan przygiął się niżej, ale podniósł wyżej głos:

Wyskoczyła flądra z morskich głębin jądra —
Patrz, gdzie rzucasz sondę, bestyjo niemądra!“

Potężna, cholewista skórznia Tomka Platta przeleciała, fyrcząc, poprzez czeladnię i ugodziła w podniesione ramię Dana. Pomiędzy Tomkiem a chłopcem to-