Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie potrafi, póki Szakal Księżyca nie wyłoni się jasno z wieczornej mgły. Noc ta niekiedy przypada podczas skwarów letnich, niekiedy zaś w mokrej porze deszczowej. W każdym razie, gdyby nie Pierwszy z Tygrysów, nie zdarzyłoby się to nigdy, a nikt z nas nie wiedziałby nawet, co to Strach...
Jelenie poczęły chrząkać smutnie, a wargi Bagheery wykrzywiły się złośliwym uśmiechem.
— Czy ludzie znają tę... powiastkę? — zapytała Czarna Pantera.
— Nie zna jej nikt, prócz tygrysów i prócz nas słoni, dziatwy wielkiego Tha. Teraz posłyszeliście ją i wy, którzyście obsiedli kałuże i bajora. Skończyłem!
To rzekłszy, Hathi zanurzył trąbę w wodę, na znak, że nie ma ochoty mówić dłużej.
— Ale... ale... ale... — zwrócił się Mowgli do niedźwiedzia Baloo — czemuż to Pierwszy z Tygrysów nie żywił się nadal trawą, liśćmi i gałązkami? Przecież tylko połamał gnaty kozłu, ale go nie pożarł? Cóż to go przywiodło do żywienia się świeżym mięsem?
— Drzewa i pnącze napiętnowały go i zrobiły zeń taką pręgatą stworę, jaką teraz widzisz, Mały Braciszku! — odrzekł Baloo. — Odtąd już tygrys nigdy nie chciał kosztować ich owoców, a za to wywierał zemstę na jeleniach i innych zjadaczach trawy.
— Aha, więc ty znasz tę powiastkę? Czemuś nigdy mi jej nie opowiedział?
— Knieja pełna jest takich opowieści, Mały Braciszku. Gdybym raz zaczął, już bym nigdy nie miał spokoju. Zostawisz ty wreszcie moje ucho w spokoju?