Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To Mowgli wynurzył się zuchwałe z wody, wpakował owemu dholowi długi nóż pod piąte żebro i pomknął szybko naprzód, by uniknąć zwierających się szczęk zdychającego zwierza.
— Hola! To ty, szczenię ludzkie? — zawołał nań z brzegu Won-tolla.
— Przypatrz się trupom, wilku-powsinogo! — odparł mu Mowgli. — Czy żaden z nich tu nie nadpłynął? Zatkałem tym psom pyski błotem i różnymi paskudztwam i w biały dzień wywiodłem w pole ich hałastrę. Sam herszt postradał sromotnie ogon, a bardzo wielu utraciło życie. Ale nie martw się! Zostało ich trochę i dla ciebie! Gdzież mam ci ich przypędzić?
— Zaczekam tutaj — rzekł Won-tolla. — Mam jeszcze długą noc przed sobą, to rozejrzę się należycie!
Coraz to bliżej, coraz to wyraźniej słychać było nawoływanie wilków seeoneńskich:
— Na bój! W imię stada! W imię całego stada! Na bój!
Silny prąd na zakręcie rzeki poniósł dhole wprost na wydmę i płycizny, leżące naprzeciw wilczych legowisk.
Poznały omyłkę psy rude. Powinny były wylądować o pół mili wyżej i napaść wilcze stado na suchym lądzie. Teraz było już za późno. Wzdłuż całego wybrzeża jarzył się rząd błyszczących ślepi, a w całej dżungli nie było słychać nic, jeno ów straszliwy pheeal, który rozbrzmiewał nieprzerwanie od zachodu słońca. Won-tolla wciąż bawił się, niczym mały, łaszący się piesek: — rzekłbyś, że zaprasza swych wrogów, by zechcieli wyjść na brzeg.
— Front ku brzegowi! Natrzeć na to wilcze plemię! — krzyknął nagle herszt dholów.
W jednej chwili cała gromada rzuciła się ku wybrzeżu, brnąc z tętentem i chlupotem przez płytką wodę. Po-