Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

raz to głośniejsze i wyraźniejsze hasło bojowe drużyny seeoneńskiej.
Mowgli znów dał nurka i znów jeden z dholów zniknął pod wodą, by w chwilę później wypłynąć — już jako trup — na powierzchnię. Znowu podniosła się wrzawa na tyłach. Rude psy jęły kłócić się z sobą: jedne głosiły, że najlepszą rzeczą było by wyjść na brzeg, drugie błagały swego przywódcę, by odprowadził je z powrotem do Dekkanu, inne wreszcie wzywały Mowgliego, by wynurzył się z wody i stanął do otwartej rozprawy.
— Każdy z dholów, idąc w bój, ma dwa żołądki i wiele głosów! — zauważył Kaa. — Reszty dokonają twoi bracia na brzegu. Małe Plemię powraca na spoczynek... a ja mam ochotę pójść za jego przykładem. Nie myślę pomagać wilkom.
Nad brzegiem pomykał właśnie jakiś wilk na trzech łapach, co pewien czas w sposób nader dziwny podskakując w górę, następnie kładąc się bokiem na ziemię, wyginając grzbiet i wymachując dwoma łapami w powietrzu, jak gdyby igrał ze swymi szczeniętami. Był to Won-tolla, owdowiały, bezdzietny Wilk-Samotnik. Zabawiał się tak w milczeniu przez czas dłuższy, drwiąc sobie w żywe oczy z dholów. Te, jako że już czas niemały spędziły w wodzie, płynęły obecnie z wielkim wysiłkiem, nasiąkłszy jak gąbka wodą od grzbietu aż po końce puszystych ogonów, wlokły się ociężale, wyczerpane i drżące — i również nie odzywały się ani słowem, wpatrując się jeno bacznie w parę roziskrzonych ślepiów, krążących nie opodal.
— Niedobre to łowy! — przemówił w końcu jeden z dholów.
— Dobrych łowów! — rozległ się nagły krzyk ponad wodą.