Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tolli. Oglądane z góry czerwone psy wydają się co najmniej o połowę mniejsze od wilków, ale Mowgli wiedział, jak potężne są ich łapska i szczęki. Wypatrzywszy ostry pysk przodownika, węszącego za śladem, ogłosił hasło łowieckie:
— Szczęśliwych łowów!
Zwierz stanął jak wryty i spojrzał w górę. Towarzysze poszli za jego przykładem. Pod drzewo przyciągnęły, jedne za drugimi zastępy rudych psów o chwostach obwisłych, krępych karczyskach, chudych grzbietach i krwawych paszczękach. Dhole są z natury wielkimi mrukami i nawet w ojczystym Dekkanie nie odznaczają się zbytnią wytwornością obyczajów. Poniżej Mowgliego zebrały się chyba ze dwie setki tych drapichrustów, on widział jednak, że przodownicy węszyli łapczywie ślad Won-tolli, starając się przynaglić zgraję do dalszego biegu. W ten sposób napastnicy mogliby jeszcze za dnia dotrzeć do wilczych legowisk. Nie na rękę to było Mowgliemu, przeto postanowił przetrzymać ich pod drzewem aż do zmierzchu.
— Kto wam pozwolił tu przychodzić? — huknął na nich z góry.
— Wszystkie dżungle do nas należą! — odpowiedział jeden z dholów i błysnął białymi zębcami. Mowgli spojrzał z uśmiechem w dół i jął łudząco naśladować przenikliwy zgrzyt zębów, cechujący dekkańskiego szczura-skoczka Chykai, przez co chciał zaznaczyć, że stawia dhole na równi z owym zwierzątkiem. Zgraja stłoczyła się koło pnia, a herszt jął ujadać zaciekle, przezywając Mowgliego małpą. W odpowiedzi na to Mowgli zsunął nogę w dół i począł wymachiwać bosą stopą tuż ponad zadartym łbem herszta. To już aż nadto wystarczyło, by do bezsilnej wściekłości pobudzić całą zgraję. Kto ma stopy owłosione nawet pomiędzy palcami, oczywiście nie lubi,