Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

załatwiony, o czym świadczy okuty żelazem kij bambusowy pokonanego. Jednakże ludzie, zamiast okazać mi wdzięczność, krzyczą, że dopuszczono się morderstwa; natychmiast dwie rodziny (po dwudziestu chłopa z każdej strony) porywają się do walki i kije świszczą nie na żarty. Dzielni ludzie z tych moich górali-Dżatów i Maluezów z Bêt!... biją się nie od parady! Gdy walka się zakończy, stary Mugger już czatuje opodal, w dół biegu rzeki, poza krzakiem kilkaru, zasłaniającym go przed oczyma wieśniaków. Wówczas przy świetle gwiazd schodzą ku rzece Dżatowie — gromadkami po ośmiu lub dziewięciu — i przynoszą trupa na marach. Są to ludzie starsi, o siwych brodach, obdarzeni grubym głosem, do mojego podobnym. Zapalają małe ognisko (ach, jak dobrze znam łunę tego ogniska!), siadają w kółko, łykają dym tytoniowy i kiwają głowami, bądź przed siebie, bądź w stronę wydmy, na której leży ciało nieboszczyka. Roztrząsają całą sprawę, oświadczając, że angielskie władze wmieszają się w nią niewątpliwie i że to ściągnie hańbę na rodzinę winowajcy, gdyż powieszą go w wielkim dziedzińcu więziennym. Wówczas przyjaciele nieboszczyka odpowiadają: „A niechże go kaci wezmą!“... po czym cała rozmowa zaczyna się na nowo... czasami po raz dwudziesty w ciągu nocy. W końcu jeden z nich odzywa się: „Ha, piękną mieliśmy awanturę! Dajcie nam okup nieco większy od ofiarowanego nam przez zabójcę, a nie piśniemy już o tym ani słówka“. Wówczas zaczynają się targować o wysokość okupu, jako że nieboszczyk był człowiekiem pełnym zdrowia i siły i osierocił liczną dziatwę. Atoli przed amratvelą (wschodem słońca) przysmalają go nieco ogniem, jak każe obyczaj i zmarły staje się moją własnością... a on przecie nie wygada się z niczym. Tak, moje dzieci, Mugger wie niejedno... wie niejedno... a moi