Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
GRABARZE

Jeśli Tabaqui „twym bratem“, jeśli jadasz z Hyeną pospołu
Zaprośże też i Dżakelę — ów Brzuch na nogach — do stołu.

Prawo Dżungli.
Ilustracja — ptak z długim dziobem, stojący na jednej, długiej nodze.

Uszanujcie sędziwość!
Tak zawołał jakiś gruby głos — głos charczący, zaflegmiony, że dusza wasza zatrzęsłaby się snadź od ohydy i wstrętu, głos, jakby rozpękało się coś miękkiego na dwoje. Jakiś jęk, jakiś skowyt, jakieś rzężenie było w tym głosie.
Uszanujcie sędziwość! O, towarzysze z nad Rzeki — uszanujcie sędziwość!
Lecz nic nie było można dojrzeć na bezbrzeżnej toni wód rzecznych jak tylko małą flotyllę opatrzonych w kwadratowe żagle i obładowanych kamieniem budulcowym łodzi, które wypłynąwszy z pod mostu kolejowego dążyły w dół strumienia. Niezgrabne wiosła pracowały z wytężeniem, aby wyminąć piaszczystą ławicę pod filarami mostu, a gdy łodzie płynęły już obok ławicy, rozpoczął straszliwy głos na nowo:
O, Brahmini z nad Rzeki — uszanujcie sędziwość i niedołężność starca!
Żeglarz, który siedział w tyle łodzi przy sterze, wyciągnął ręce nad wodę i wyszeptał półgłosem coś, co zapewne nie było błogosławieństwem, a trzeszczące łodzie odpłynęły w głębokie zmierzchy nocy. Szeroka rzeka indyjska podobna raczej do łańcucha drobnych jezior, niż do strumienia, gładka jak zwierciadło, odbijała w środku swej głębi złoto-purpurowe niebo wieczorne i pluskała żółtemi, czerwonemi i brunatnemi falami o dolne brzegi koryta. Drobne potoki szumiały tam w dżdżystej porze roku, ale teraz leżały ich suche łożyska wysoko