Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pokurczonym członkom wygląd uschłych badyli. Ale oczy jego, tkwiące pod wyblakłą czupryną świeciły zimno i spokojnie, gdyż Bagheera, doradczyni jego w tych czasach niedoli, zalecała mu poruszać się powoli, polować spokojnie i nigdy, za żadną cenę nie unosić się gniewem.
„Ciężkie nadeszły czasy“, powiedziała czarna pantera jednego wieczoru gorącego jak piec hutniczy, „ale przeminą, jeśli je tylko zdołamy przetrzymać do końca. Czy żołądek twój pełny, mały bracie?“
„Jest pożywienie w moim żołądku, jednak ja z tego nic dobrego nie mam. Czy sądzisz, Bagheero, że deszcze już całkiem o nas zapomniały i nie powrócą więcej?“
„Tego nie myślę. Zobaczymy jeszcze zakwitającą mohwę i małe jelonki tłuste od młodej trawy. Zejdźmy ku Skale Pokoju i posłuchajmy nowych wieści. Na mój grzbiet, mały bracie!“
„Nie czas teraz do dźwigania ciężarów. Zdołam jeszcze dojść o własnej sile — ale zaprawdę! nie wyglądamy na wypasionych wołów — niestety!“
Bagheera spojrzała na swoje wystrzępione, kurzem okryte boki i zaszeptała: „Ostatniej nocy ubiłam wołu w jarzmie. Tak nizko spadłam, iż — jak myślę — nie byłabym miała odwagi do skoku, gdyby był wolny. Wuau!
Mowgli roześmiał się. „Zaprawdę“, rzekł, „jesteśmy teraz odważnymi łowcami. Ja naprzykład jestem bardzo dzielnym w polowaniu na robaki“ i zeszli razem przez chrzęszczące chrustowie nad brzeg rzeki, ku misternej sieci wyschniętych łożysk wodnych, rozbiegających się na wszystkie strony od brzegu.
„Woda nie może już żyć dłużej“, rzekł Baloo, przyłączając się do nich. „Spójrzcie jeno w górę! Są tam ścieżki tak szerokie, jak gościńce u ludzi“.
Na płaskiej równinie, na drugim brzegu, obumarła pustynna trawa, stojąc nieruchomo i wyschła jak mumie. Szerokie trakty wydeptane raci-