Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czynili to z ryzykiem własnego życia i to właśnie ryzyko tworzyło większą część uroku nocy. Skradać się w dół tak chytrze, żeby się i najmniejszy listek nie poruszył; brodzić po kolana w szumiącej mieliźnie, która przygłusza wszelkie hałasy; pić, zwracając oczy poza ramię, mieć każdy muszkuł wyprężony do pierwszego skoku w przerażeniu; wytarzać się po piaszczystym brzegu i, mając nozdrza i żołądek pełne wody, odskoczyć do stada w niemym patrzącego podziwie: — to było rzeczą, w której wszystkie o lśniących rogach młode kozły znajdowały rozkosz, wiedząc zwłaszcza, iż w tej chwili może na nie wyskoczyć Bagheera lub Shere Khan i powalić je o ziemię. Teraz jednak skończyła się ta gra o śmierć lub życie, a plemiona Dżungli przychodziły zgłodniałe i zmęczone do popękanej rzeki — tygrys, niedźwiedź, jeleń, bawół i dzik — piły razem zgniłą wodę i stawały nad nią, zbyt słabe, by odejść dalej.
Jelenie i dziki włóczyły się cały dzień w poszukiwaniu czegoś lepszego, niż zgniła kora i uwiędłe liście. Bawoły nie znajdowały kałuży, by się w niej ochłodzić, ni źdźbła, by się niem pożywić. Węże opuściły Dżunglę i ześliznęły się w dół nad rzekę, w nadziei przychwytania choćby zbłąkanej żaby. Owijały się one o mokre kamienie i nie próbowały nawet kąsać, gdy nozdrza ryjącego dzika precz je odrzuciły. Żółwie rzeczne powybijała dawno już Bagheera, najzręczniejsza łowczyni Dżungli, a ryby zagrzebały się głęboko w popękanym ile rzecznym.
Tylko Skała Pokoju leżała w szerz mielizny, podobna do długiego węża, a drobne, zmęczone fale wysychały sycząc u jej rozpalonych brzegów.
Tam to przychodził Mowgli co nocy, szukając ochłody i towarzystwa. Najbardziej głodny z jego nieprzyjaciół nie byłby się nawet troszczył wtedy o chłopca. Jego naga skóra czyniła go chudszym i nędzniejszym od wszystkich jego towarzyszów. Włos jego zbielał od słońca na kolor lnu; żebra jego sterczały jak drążki w koszu, a guzy na jego kolanach i łokciach, o które wspierał się pełzając na czworakach, dawały jego