Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cielska. „Na wyłamaną kratę, która mi wolność dała — będą myśleli, że złowili grubą zwierzynę! Zbliż się i usiądź przy mnie, mały bracie; zaśpiewamy im razem: „Szczęśliwych łowów!“

Ilustracja — pantera leży na łóżku wewnątrz chaty, człowiek zagląda do środka przez drzwi.

„Nie, inna myśl gości w moim żołądku. Gromada ludzka nie powinna wiedzieć, jaki biorę udział w tej zabawie. Poluj sobie sama. Ja nie chcę ich widzieć“.
„Niech i tak będzie“, odpowiedziała Bagheera. „Lecz ot — już idą!“
Narady, odbywające się pod drzewem figowem na drugim końcu wioski stawały się coraz bardziej głośne i wrzaskliwe.
Wreszcie rozległy się dzikie okrzyki i tłum mężów i niewiast runął ławą w ulicę, wywijając maczugami, bambusowymi kijami, sierpami i nożami. Buldeo i Bramin biegli na czele, aż w ich tropy tłoczyła się zgraja, krzycząc: „Czarownik i czarownica! Obaczymy, czy rozpalone żelazo nie zmusi ich do wyznania... Zapalcie im dach nad głową! Nauczymy my ich przyjmować w dom dyabłów w wilczej skórze. Nie, najpierw ich osmagać! Z żagwią tu! Więcej żagwi! Buldeo, niech zagrzeje się lufa twojej strzelby!“