Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przypadł do ziemi i począł się skradać wzdłuż zewnętrznego muru wioski, aż dopełznął do chaty Messuy, zerwał się bez szelestu na nogi i zajrzał przez okno do wnętrza komnaty. Tam leżała Messua z ustami zakneblowanemi, z pętlicami na rękach i nogach, ciężko dysząc i jęcząc; a jej mąż był przywiązany do pstro pomalowanych desek łoża. Drzwi domu, wychodzące na ulicę wieśniacy silnie zaryglowali, a nadto trzech czy czterech ludzi podpierało je plecami od zewnątrz.
Mowgli znał zwyczaje i obyczaje wioski bardzo dobrze. Otóż wnosił, że jak długo mogą tylko jeść, rozprawiać i palić fajki, tak długo nie wezmą się do niczego, ale, jak tylko się nasycą, staną się groźnymi. „Nie długo“, myślał Mowgli, „nadejdzie Buldeo i, jeśli moja eskorta sprawiła się jak należy, opowie im niejedną ciekawą rzecz“. Tak myśląc w głębi duszy, wskoczył przez okno do chaty i, pochyliwszy się nad mężem i niewiastą, porozcinał im pęta, powyjmował im z ust kneble i rozglądnął się po izbie za odrobiną mleka.
Messua prawie oszalała na poły od bólu, na poły od trwogi (cały ranek cięto ją biczami i kamieniami obrzucano), ale Mowgli zdołał jej na czas zamknąć dłonią usta, by stłumić okrzyk przerażenia rwący się z gardła tej nieszczęśliwej niewieście. Jej mąż był tylko zagłuszony i gniewny i wyskubywał sobie z brody źdźbła i śmiecie.
„Wiedziałam — wiedziałam, że wróci“, zawołała Messua, łkając serdecznie. „Teraz już wiem, że jest moim synem“; i porwała Mowgli’ego w objęcia i przygarnęła go do żalem wezbranej piersi. Aż dotąd był Mowgli zupełnie zimnym i obojętnym, ale teraz począł drżeć raz po raz na całem ciele, co go niezmiernie zdziwiło.
„Co znaczą te więzy? Za co oni was spętali?“ zapytał Mowgli po krótkiem milczeniu.
„Aby nas zabić, bośmy cię jak syna w dom przyjęli — za cóżby innego?“ odburknął wieśniak ponuro, „Spojrz! Krew ze mnie ciecze“.