Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wśród nocnej mgły krążyliśmy
I cień nie ścigał nas —
Lecz już ich tłok nam mroczy krok,
A my dążymy w las.
Wśród rannych zórz widnieją już
Zarysy drzew i traw
I hasło gra: „Niech pokój ma
Kto słucha Dżungli praw!“

Bez sił i tchu, szukając snu,
W kryjówkę pełzniem swą,
Wśród lęku drżeń w ustronia cień
Już władcy Dżungli mkną.
Już lśniący pług w tysiące smug
Ugorny porze step,
Świt staje w skrach i szerzy strach,
A w ogniu niebios sklep.

Do nor! Do leż! Dzień wzdłuż i wszerz
Buszuje w gąszczu łąk,
A poprzez wrzos szepcący głos
Z przestrogą leci wkrąg.
Jak dziwnie w mgle wyjaśnia się
Drzew ciemnych zbity wał —
I z górnych stref mknie ptactwa zew:
„To dzień dla ludzi wstał!“

Ot — rosy schną, co wody łzą
Zmywały szlaku step,
I błotny brzeg pojących rzek
Już w twardą glinę skrzepł.
Podstępny Mrok nasz każdy krok
Na światla niesie jaw,
I hasło gra: „Niech pokój ma,
Kto słucha Dżungli praw!“