Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w jej głosie, więc Mowgli obrócił się i spojrzał, czy sobie z niego nie żartuje, bo Dżungla pełna jest takich słów, które inaczej brzmią a inne mają znaczenie. „Myślę, żeśmy bezsprzecznie władcami Dżungli“, powtórzyła Bagheera. „Czyż nie mam słuszności? Nie wiedziałem, że szczenię ludzkie nie leży już na ziemi. Może zechce pofrunąć, co?“
Mowgli siedział, oparłszy łokcie na kolanach, i patrzał w głąb doliny na wstające światło dnia. Tu i tam, w dolinach i lasach, próbował jakiś ptak, to mniej to więcej dźwięcznie, uderzyć w pierwsze tony wiosennej swojej pieśni. Był to ledwie cień tych cudnych, słodkich, drgających pieśń, które później z przepełnionej piersi śpiewaków wylać się miały, ale Bagheera ją rozumiała.
„Mówiłam, że Czas Nowej Mowy już blizki“, zamruczała pantera, przecinając ogonem powietrze.
„Słyszę“, odpowiedział Mowgli. „Dlaczego wstrząsasz się i drżysz, Bagheero. Wszak słońce grzeje“.
„To Ferao, szkarłatny dzięcioł“, rzekła Bagheera. „On nie zapomniał. Teraz i ja przypomnę sobie swój śpiew“, i poczęła od czasu do czasu mruczeć i warczeć i nadsłuchiwać.
„Wszak tu nie ma zwierzyny“, rzekł Mowgli spokojnie.
„Czyś ty już całkiem ogłuchł, mały bracie? Wszak to nie okrzyk łowiecki, jeno pieśń moja, do której gardło nastrajam“.
„Zapomniałem o tem. Ale zauważę to, gdy nadejdzie już Czas Nowej Mowy, bo ty i inni w dal wtedy odbiegacie i zostawiacie mnie samego“. Mowgli mówił z dojmującą złośliwością.
„Ależ doprawdy, braciszku“, rozpoczęła Bagheera, „nie czynimy tego zawsze — —“
— „Mówię, że odbiegacie“, rzekł Mowgli, grożąc gniewnie palcem. „Odbiegacie, a ja, który jestem władcą Dżungli, muszę sam się błąkać po Dżungli. Jak się to stało w czasie ostatnich deszczów, gdym chciał zbierać trzcinę cukrową na ugorach ludzkiej gromady? Wysłałem po-