Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ścią, nazwał Mowgli’ego „małpą drzewną“. W odpowiedzi zsunął Mowgli nogę w dół i począł przebierać bezwłosymi palcami tuż nad głową przodownika. To było dość i więcej niż dość, by pobudzić całą gromadę do zapamiętałej, tępej wściekłości. Ci, co mają sierć między palcami, nie lubią, by im to wypominano. Mowgli usunął czemprędzej nogę, gdy przodownik dał susa w górę, i poczem przemówił pieszczotliwym głosem: „Psie, rudy psie! Wracaj do Dekanu i żrej jaszczurki. Wracaj do Chikai’a, twego brata, psie, psie, rudy, rudy psie! Włosy ci rosną między każdym palcem!“. I przebierał palcami na nowo.
„Zejdź na dół, nim cię tu wygłodzimy, małpo bezwłosa“, zawyła gromada, i stało się to, czego Mowgli pragnął. Rozciągnął się przeto na grubym wystającym mocno konarze, oparł podbródek o korę, wywijał prawą ręką, i przeszło pięć minut opowiadał gromadzie wszystko, co widział i słyszał o nich, o ich obyczajach, ich zwyczajach, ich samicach i szczeniętach. Żaden język w świecie nie jest ani tak ciętym, ani tak złośliwym, jak język ludu Dżungli, gdy chce wyrazić pogardę lub szyderstwo. Jeśli się nad tem bliżej zastanowicie, poznacie, że tak być musi. I tak Mowgli, który się przyznał skalnemu wężowi Kaa, że ma niejeden kolec w języku, powoli i z rozmysłem doprowadził dolów od milczenia do głuchego po mruku, od pomruku do wycia, od wycia do wściekłego, gorącego ujadania. Starały się one wprawdzie odcinać, ale tak samo mogłoby się odcinać i ślepe szczenię zagniewanemu Kaa, a przez ten cały czas przyciskał Mowgli rękę w pięść zaciśniętą do boku, gotów do działania, owinąwszy mocno nogi o konar. Wielki rudo-brunatny przodownik dawał kilkakrotnie susa w powietrze, ale Mowgli nie chciał ryzykować żadnego niepewnego chwytu. W końcu doprowadzony do wściekłości przerastającej znacznie miarę sił swoich, uczynił pies skok do góry, ośm stóp nad ziemię. Wtedy ręka Mowgli’ego wysunęła się błyskawicznie, jak głowa drzewnego węża, i chwyciła go za kark, aż drzewo poczęło trzeszczeć pod naporem tego podwójnego ciężaru, a chłopiec omal nie spadł na ziemię. Ale nie puścił