Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czyna, spojrzawszy pytająco w oczy chłopca, ujrzała, jak zgiętą w łokciu ręką uczynił wymowny ruch do góry i przed siebie; ruch ten oznaczał u Inuitów ląd stały w kształcie wysepki. Tak, stałym lądem było to wzgórze, na które wyprowadził ich ów zagadkowy, utykający Twór — małą wysepką o granitowych skałach i piaszczystem wybrzeżu, zakutą w lód jak w pancerz, iż odróżnić jej nie było można od lodów na powierzchni morza leżących; zawsze jednak mieli pod nogami ląd stały, a nie zdradliwe lody! Uderzanie lodów i odbijanie się ich od brzegów wysepki uwydatniało jej właściwe granice, a miła oku piaszczysta, na północ wybiegająca ławica, odrzucała na obie strony zwarte masy kry, jak pług odrzuca skiby krajanego ugoru. Zachodziła wprawdzie jeszcze obawa, aby podruzgotana i pokruszona skorupa lodu nie wcisnęła się na piasek i spiętrzywszy się, nie uniosła ze sobą wierzchołka wyspy, ale Kotuko i dziewczyna nie troszczyli się o to wcale; zbudowali sobie tylko chatę ze śniegu, spożyli pewną część zapasów i usiedli, przysłuchując się spokojnie trzeszczeniu lodów, które wściekłe i rozgniewane oporem gotowały się do nowego szturmu, olbrzymim nawracając hufem.
Tymczasem znikł gdzieś tajemniczy Twór, a Kotuko skuliwszy się przy płonącym kaganku począł opowiadać w najwyższem podnieceniu o swej władzy nad duchami. Szaloną tę improwizacyę przerwała w połowie młoda dziewczyna, która nagle wybuchła gwałtownym śmiechem, śmiejąc się bez ustanku, śmiejąc się aż do łez.
Z poza jej ramienia, wsuwając się cal za calem do wnętrza chaty, wyglądnęły dwie głowy, jedna żółta, druga czarna — głowy dwóch okrutnie zawstydzonych i zaniepokojonych psów. Był to pies-Kotuko i czarny przodownik. Oba psy były tłuste, wyglądały doskonale i cieszyły się zupełnie zdrowymi zmysłami; ale były ze sobą połączone w nader ciekawy sposób. Gdy czarny przodownik wybiegł z domu i rzucił się na oślep w głąb ciemnością okrytych lodowych pól, miał na sobie całą uprząż. Po drodze musiał się zapewne spotkać z psem-