Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

unosił z ogniska, ułamał kawałek czarnego podpłomyka, skosztował go i wypluł czemprędzej.
„Jabłko śmierci“, wyksztusił wśród kaszlu. „Ten pierwszy, zabiwszy wprzód Gonda, musiał je wmieszać do strawy tym, którzy go zabili “.
„Dobre polowanie, ani słowa! Śmierć pędzi za Śmiercią“ — rzekła Bagheera.
Jabłkiem śmierci zwie się w Dżungli bieluń czyli datura, trucizna najgwałtowniejsza w całych Indyach.
„Cóż teraz?“ spytała pantera. „Pozostaje nam jeszcze pozabijać się w kłótni o to czerwonookie ostrze?“
„Żali ono mówić umie?“ szepnął Mowgli do siebie. „Zali gniewa się na mnie, żem je precz od siebie odrzucił? Między nami do niczego złego przyjść nie może, bo pragnienia ludzkie są nam obce. Jeśli jednak to dłużej tutaj pozostanie, tedy dalej zabijać będzie ludzi, jednych za drugimi, i to z tą szybkością, z jaką orzechy w silnym wietrze padają. Nie kocham ludzi, ale nawet i ja nie zgodziłbym się na sześć zabójstw w przeciągu jednej nocy“.
„Cóż szkodzi? Wszak to tylko ludzie. Pozabijali się, bo zabijanie jest dla nich rozkoszą“, rzekła Bagheera. „Ten mały leśny człowiek polował dobrze!“
„Ludzie są podobni do małych szczeniąt; a każde szczenię chętnie skoczy do wody, byle tylko złapać zębami za odbity w niej krążek księżyca. Tutaj ja zawiniłem”, rzekł Mowgli, który mówił, jakby już był świadom wszystkiego na świecie. Żadnych obcych rzeczy, choćby były piękniejsze od kwiatów, nie wniosę już do Dżungli. To zaś” — tu podniósł do góry ankus — „powróci do ojca okularników. Najpierw jednak musimy się wyspać, a obok tych uśpionych spać przecież nie będziemy. I tę rzecz musimy także zakopać; mogłaby nam uciec i znowu sześciu innych pozabijać. Wygrzeb mi jamę pod tem oto drzewem“.
„Ależ, mały bracie“, rzekła Bagheera, zbliżając się do drzewa, „powtarzam ci jeszcze raz, że ankus nic nie winien. Zło wyszło od ludzi“.