Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

można było coś wykrzesać. Biedak przynajmniej zgodzi się, by on go studjował, bogacz zaś zapłaci za rezultat jego studjów. W ten sposób wzrośnie dlań szacunek w świecie, oraz jego kapitał w banku. Tem-ci lepiej dla Dicka. Nacierpiał się wpierw różnej biedy; teraz będzie brał dziesięcinę z cudzych nieszczęść.
Mgła na chwilę rozwiała się, a słońce, niby krwawy opłatek, zajaśniało na wodzie. Dick przyglądał się tej plamie, dopokąd nie posłyszał, jak szmer fal, przebiegających pomiędzy filarami mostu, cichł i zamierał, niby poplusk morza w czasie odpływu. Jakaś panienka, napastowana uporczywie przez amanta, krzyknęła bez żenady:
— A idźże sobie precz, bydlę!
Podmuch tego samego wiatru, który rozproszył był mgłę, cisnął Dickowi w twarz kłąb czarnego dymu z parowczyka, stojącego na kotwicy u stóp bulwaru. Dick na chwilę został oślepiony, poczem okręcił się wkółko i znalazł się twarzą w twarz — wobec Maisie.
Nie mylił się. Lata przerobiły dziecko w kobietę, ale nie odmieniły jej ciemno-szarych oczu, wąskich szkarłatnych warg, ani też silnie zarysowanych ust i podbródka; nadto, ażeby już wszystko było po staremu, miała na sobie obcisłą, szarą sukienkę.
Ponieważ dusza ludzka jest ograniczona i bynajmniej nie podlega własnym rozkazom, przeto Dick, postąpiwszy naprzód, zawołał po sztubacku:
— Hallo!
A Maisie odpowiedziała:
— Dicku, to ty?
Wówczas pomimowoli, — zanim mózg, wyrwany już z rozmyślań o rachunkach kasowych, miał czas zapanować nad nerwami — każde tętno w ciele Dicka jęło pulsować zawzięcie, a w ustach zaschło mu podniebienie.