Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bezczelność tej roboty jest dla niej niemal że usprawiedliwieniem; jednakże on nie powinien nadal iść w tym kierunku. Czyż nie dość już się chełpił i zadzierał nosa? Wiesz, że ci ludzie nie mają w niczem poczucia właściwej miary. Gdy trzymać się będzie swej maniery, nazwą go drugim Detaille’m i trzeciorzędnym Meissonierem. Taka strawa powoduje wzdęcie u młodego źrebaka.
— Zdaje mi się, że Dicka niebardzo to obchodzi. Z równą słusznością mógłbyś go nazwać wilczkiem lub lwiątkiem i oczekiwać, by przyjął komplement wzamian za kość goleniową. Dick złożył w banku swą duszę... pracuje dla zdobycia forsy.
— Przypuszczam, że odkąd porzucił pracę na froncie, nie zdaje sobie sprawy z tego, iż zobowiązania służbowe pozostały te same, a zmienili się tylko właściciele.
— Skądże ma o tem wiedzieć? On uważa, że jest sam sobie panem.
— Tak uważa? Wywiodę go z błędu, o ile tylko prasa jeszcze nie skapcaniała do reszty. Winienem to uczynić ze względu na jego własne dobro. Nie zawadzi przetrzepać go zlekka po skórze.
— Wytrzep-że mu ją więc umiejętnie. Radbym sam złupić zeń skórę, ale zanadto go pokochałem.
— Ja nie mam skrupułów. Swojego czasu w Kairze był on na tyle zuchwały, iż próbował odbić mi kobietę. Wyszło mi to z pamięci, ale teraz znów sobie przypomniałem.
— Więc on potrafił zapędzić ciebie w kozi róg?
— Zobaczysz, gdy będę miał z nim do czynienia. Ale koniec końców, co tu świecić bakę? Zostaw go w spokoju, a on, jeżeli ma w sobie odrobinę istotnego powołania, powróci do domu, bądź skuliwszy ogon pod siebie, bądź dumnie nim wymachując. Więcej treści