Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Maisie nie udzielała mu wyjaśnień. Siedziała w pustym przedziale, zamknąwszy powieki, ażeby uświadomić sobie wrażenie ślepoty. Nakazany był jej szybki powrót do Londynu, to też wkońcu doszła do przekonania, że zaczyna się w niej budzić nieomal radość z obecnej sytuacji — bądź co bądź bowiem nie potrzeba było doglądać pakunków i rudowłosej pannicy, która nigdy nie zważała na to, co się koło niej działo. Pozatem jednak w powietrzu zdawało się krążyć wyczucie, że to ona, Maisie — nie kto inny — czemuś jest winna. Przeto zaczęła usprawiedliwiać przed sobą swe postępowanie... co jej się wcale nieźle udawało. Dopiero, gdy byli na parowcu, Torpenhow podszedł ku niej i bez żadnych wstępów jął opowiadać przebieg kalectwa Dicka, pomijając parę szczegółów, a za to rozwodząc się dłużej nad przypadłościami stanu gorączkowego. Zanim zdołał rzecz doprowadzić do końca, urwał nagle, jak gdyby przestał go zajmować wątek opowieści, — i oddalił się na przód statku, gdzie zatrudnił się paleniem tytoniu. Maisie była wściekła na niego i na siebie samą.
Z całym pośpiechem musiała gnać z Duwru do Londynu, tak iż prawie nie stało jej czasu na śniadanie, potem zaś (tu już jej oburzenie przeszło wszelkie granice) dostała zwięzły rozkaz, że ma zaczekać w jakiejś sieni, u podnóża schodów wybijanych ołowiem, — gdy tymczasem Torpenhow poszedł na górę, ażeby wybadać sprawę! Świadomość, że obchodzono się z nią, jak z niesforną gąską, wywołała znów żar oburzenia na blade jej policzki. Przecież było to jedynie winą Dicka i jego głupoty, że doprowadził do utraty wzroku...
Torpenhow podprowadził ją do zamkniętych drzwi, które otworzył nader ostrożnie. Przy oknie siedział Dick, oparłszy brodę na piersi. W ręce miał trzy ko-