Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i bezstronnie całą sprawę dziewczynie, a ona wróci do Dicka... tembardziej, że według jego własnego wyrażenia: „nic ich nie dzieli, oprócz jej uporu.“
— Zresztą oboje mają razem czterysta dwadzieścia funtów rocznego dochodu. Dick nigdy, nawet w gorączce nie stracił zdolności do rachunków. Nie masz ani cienia wymówki: musisz jechać! — dodał Nilghai.
Torp stropił się widocznie.
— Ależ to niedorzeczne, to niemożliwe. Przecie nie mogę jej tu przywlec za włosy.
— Naszem zadaniem... zadaniem, za które bierzemy grubą forsę... jest właśnie dokonywać rzeczy niedorzecznych i niemożliwych... zazwyczaj bez innego celu, jak zabawienie publiczności. Tutaj mamy cel istotnie ważny; reszta to głupstwo. Ja wraz z Nilghai’em osiedlę się w tem mieszkaniu na czas twej nieobecności. Niezadługo nadciągnie do stolicy cała zgraja luzem chodzących specjalnych korespondentów, a te pokoje będą im służyły za kwaterę główną; zatem mamy jeszcze jeden powód, żeby Torpenhowa stąd wyprawić. Opatrzność pomaga tym, którzy innym przychodzą z pomocą... a zresztą — tu Keneu przerwał na chwilę swe spokojne przemówienie — nie dopuścimy, byś miał być za nogę uwiązany do Dicka, gdy rozpocznie się wojna. Jest to jedyna sposobność wyswobodzenia się, a w dodatku Dick będzie ci za to wdzięczny.
— Czy będzie... to gorsza sprawa! Bądź co bądź, nie zawadzi spróbować. W głowie mi się nie mieści, ażeby kobieta przy zdrowych zmysłach mogła wzgardzić Dickiem.
— Pogadaj o tem z tą dzierlatką. Widziałem raz, jak ci się udało do tego stopnia pozyskać względy zaciekłej mahdystki, iż obdarzyła cię daktylami. Tym razem