robotą, a jestem zdania, że winienem ją ukończyć. Niewiele już teraz widzę, ale zawsze widzę lepiej, gdy sobie podpiję. Nie wiedziałem, że jestem pijany, póki mi tego nie powiedziano... ale muszę dalej pracować nad swem dziełem. Może chcesz mu się przyjrzeć? patrzaj, oto jest.
Wskazał na Melancholję, której daleko było do wykończenia, — i czekał poklasku.
Torpenhow nic nie mówił. Dick zaczął zcicha popłakiwać, uniesiony radością, że znów obaczył Torpenhowa, — żalem za popełnione zdrożności (ile można je było nazwać zdrożnościami), które oddaliły i znieczuliły serce jego druha, — a wreszcie i obrażeniem dziecinnej próżności, skoro Torp ani słówkiem nie pochwalił jego arcydzieła...
Bessie po jakimś czasie zajrzała przez dziurkę od klucza i zobaczyła obu przyjaciół, przechadzających się po pokoju, jak gdyby pomiędzy nimi nic nie zaszło. Torpenhow trzymał dłoń na ramieniu Dicka. Wówczas dziewczyna wyraziła się na cały głos tak nieprzyzwoicie, że wzdrygnął się nawet Binkie, który cierpliwie iskał się na przedprożu, spodziewając się lada chwila ujrzeć znowu swego pana.
∗ ∗
∗ |