Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

teścia, który nie chciał pozwolić, abym mieszkał w zajeździe. Muszę wyznać, że byłbym wolał, gdybym był nie kupował szkieł, przez okulary bowiem moja narzeczona wydawała mi się... no, ale nie mówmy o tem! Tu pan Anzelm westchnął głęboko.
— No, i cóż? — zapytałem go.
— Ha, cóż! Nie mogłem długo zostawać we Lwowie, karnawał kończył się, rzecz nie cierpiała zwłoki, musiałem wyrobić indult i ożenić się przed wyjazdem. No, stało się, de mortuis nil, nisi bene — ale to panu powiadam, panie Michale, że jeżeli na tamtym świecie ów jegomość, co to wymawia g zamiast r cierpieć będzio to, co ja wycierpiałem przez trzy lata, dwa miesiące i siedmnaście dni, to niechaj Pan Bóg zmiłuje się nad jego grzeszną duszą, ja nikomu nie życzę nic złego! Jeszcze kieliszek zieleniaku, panie Michale!
Napiliśmy się, i na moje żądanie pan Anzelm nie bez wahania się opowiedział mi koniec swoich cierpień.
— Tej zimy, mojej nieboszczce, niech tam z Bogiem odpoczywa, zachciało się odwidzić siostrę, która wyszła za mąż za pocztmistrza; nie wiem atoli, czy ten także zgubił okulary i zabłądził na ulicę Bolesława Chrobrego, pod numer 6 — ale mniejsza o to. Mój Maciej, jak mu się to często zdarza, zalał pałkę i wywrócił nas w śnieg, a nieboszczka przestraszona tym wypadkiem, kazała mi siąść koło niego i wziąć lejce do ręki. Przez Dniestr trzeba było przejeżdżać po lodzie, który był bardzo cienki już i słaby, a tylko tam gdzie się przejeżdżało, sztucznie wzmocniony, tak, że tworzył niejako most, tak wązki, iż zaledwie dwie fury minąć się mogły. Na zimnem powietrzu okulary zachodziły roi parą i nic a nic nie widziałem — chciałem wysiąść i poprowadzić konie, idąc koło nich, ale nieboszczka