Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żania się tatarów, którzy w kilkadziesiąt tysięcy pod dowództwem Tohaj-beja, palili wsie, a lud i chudobę wszelkiego rodzaju odsyłali pod konwojem do Krymu, zkąd wszakże każdy mógł powrócić do domu, jeżeli miał majętnych krewnych, którzy za niego złożyli okup. Przedmioty dwunożne, niewykupione do pewnego czasu, sprzedawali tatarzy do Konstantynopola, Afryki i Azji.
Nazajutrz, dnia 6. października, pojawił się Tohaj-Bej ze swoją hordą i objechał dokoła szańce przedmiejskie czyli tak zwane szlaki, sięgające nieco mniej daleko niż dzisiaj linja akcyzna. Przejażdżka ta wyszła mu atoli na złe, jakiś bowiem przedmieszczanin tak dobrze wycelował armatę, że ubił mu przy boku jego synowca i kilkunastu innych towarzyszów broni. Opanowali wszakże tatarzy tego dnia znaczną część przedmieścia, zwanego wówczas halickiem, a między innemi górę Szembeka (Wronowskich) i miejscami udało im się pod osłoną domów przedmiejskich dotrzeć aż do stoku fortecznego, W skutek tego dla bezpieczeństwa miasta uchwalono zapalić przedmieścia i za przyobiecaną nagrodę znaleźli się ochotnicy, którzy to uskutecznili. Była to scena, na której opisanie daremnie wysilają się kronikarze, Lud przedmiejski chronił się tłumami do murowanych klasztorów i do miasta, naokoło którego wałów buchało morze płomieni. W nocy wiatr zaczął nieść iskry na miasto. Ceglane dachy opierały się ogniowi, ale było mnóstwo bud drewnianych i innego palnego materjału w rynku i po ulicach,