Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wnością, w obec zwichrzonych dokoła żywiołów, byłbyś był zrozumianym i apoteozowanym, i miałbyś potem większość przy wyborach.
— Pani Krzywicka! — huknąłem — niechajże pani pomoże paniom rozebrać się, i niech pani zawoła Nastkę, aby śnieg otrzepała i wymiotła!
— Kiedy-bo proszę pana, my chcemy jecha do rodziców! — przemówił głos Nr. 2, t. j. głos mniej — srebrny.
— My ciemy do babci; my ciemy do dziadzia! — zapiszczały dwa małe głosiki.
— Pani daruje — rzekłem, rozwijając z baszłyków i futer jedno z większych zawiniątek, ale p. Radosławski nie przebaczyłby mi tego nigdy, gdybym paniom pozwolił dzisiaj wyjść lub wyjechać z mego domu.
Ja ciem do babci! — zapiszczało coś znowu.
Ja ciem do dziadzia! — zapiszczało z drugiej strony.
Nie jestem w stanie reprodukować chaotycznego dyalogu, który nastąpił. Sensem jego moralnym i rezultatem było, że przedstawiłem się damom, sprowadzonym z dachu, jako Adam Drdęcki, nowy właściciel znanego im z daleka folwarku „Na Poliku“, i dowiedziałem się, że starsza córka pp. Radosławskich nazywa się po mężu Falęcka, że mąż jej jest inżynierem dróg i mostów, zamieszkałym we Lwowie, i że mają dwoje dzieci, tu obecnych, mianowicie Delcie, liczącą 10ty, i Belcia, liczącego 9ty rok wieku. O drugiej pani, przedstawionej mi w słowach: „Moja siostra“, wiedziałem z góry, że jest panną Radosławską, a