Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

względu na skąpy w istocie, przyznany mu wymiar wódki, wypił całe trzy garnce piwa, w skutek czego znajduje się w stanie zupełnej niepoczytalności. Kazałem zatrąbić go do stajni, przysunąłem lampę i wziąłem się do mojej lektury, preliminowanej na ten wieczór tak ściśle, jak budżet najrządniejszego państwa. Składała się ona z całego arsenału owych przecudnych powiastek angielskich i niemieckich, w których nie dzieje się nic innego, jak tylko to, że na dworze śnieg pada, a na kominku ogień bucha, i że ktoś spełnia jakiś dobry uczynek i znajduje za to nagrodę w słodyczy kółka rodzinnego, które gromadzi się z dalekich stron w dzień przyjścia na świat Bożego dziecięcia. Umiem siedzieć całemi godzinami z taką lub tym podobną książką w ręku, i zastępuje mi ona najczęściej bardzo dobrze rodzinę, przyjaciół i świat cały. Ale tym razem jakoś, chociaż burza, wyła i miotła śniegiem na dworze, choć sumienie; miałem spokojne, dom wygodny, doskonały piec kaflowy, kozetkę sybarycką i niedźwiedzie pod nogami — choć wiedziałem, że o ścianę, pod moim dachem, znajdują się ludzie szczęśliwi, a przynajmniej zadowoleni — czytanie nie smakowało mi jakoś. Potrzeba mi było czegoś innego. Przyszło mi na myśl, czy nie właściwiejby było, patryarchalnym obyczajem zasiąść do wilji z czeladzią?Ale cóż, nie mam talenta na patryarchę, nie umiem w obcowaniu z prostymi ludźmi zachować potrzebnej miary między salwowaniem własnej pozycji a zbytnią poufałością. Dosyć będzie, jeżeli pójdę podzielić się z nimi opłatkiem, pomyślałem, i u-