Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nalegali i wolałem czemprędzej kupić kota w worku, niż wrzucić pieniądze w worek, z którego kot już dawno umknął przez znajdującą się w nim dziurę. Przyspieszyłem tedy interes z adwokatem X. i dopiero wytłumaczywszy się na jego zasadzie szwagrowi i siostrze, że „w inny sposób rozporządziłem mojemi kapitałami“, wyjechałem w celu objęcia mojego dziedzictwa. Klimcia oczywiście dostała spazmów, a przyszedłszy do siebie, oświadczyła mi kategorycznie, że przestaje uważać mię za brata; Klemens zaczął przebąkiwać na serjo o potrzebie wyrobienia kurateli sądowej nad moim majątkiem, ze względu na to, iż jestem notorycznym marnotrawcą, ale ten „Bruderzwist im Hause Habsburg“ trwał tylko do dnia 23 listopada tegoż roku, w którym to dniu kościoł katolicki obchodzi święto Klemensa papieża, i w którym dowiedziawszy się, że Klimcia „nie może pokazać się na świat“ dla braku pewnej pary przepysznych szpaków, i pewnego koczyka, który można mieć za bezcen — nabyłem te środki transportowe od frymarczącego niemi ex-rotmistrza i posłałem jej w prezencie. Wpadłem ci wprawdzie z deszczu pod rynnę, bo Klimcia odkryła nagle, że ten „Adaś przecież ma dobre serce“, i że najstarsza moja siostrzenica zaopatrzoną jest w organ cyrkulacji krwi, równie doskonały, w skutek czego zapragnęła mieć mię swoim zięciem — ale skryłem się w niedostępnem ustroniu moich „dóbr“ i cały zamach spełzł na niczem.
A jednak, w tem niedostępnem ustroniu, dognało mię, najechało mię, w całem dosłownem