Strona:Romuald Minkiewicz - U wiecznych wrót tęsknicy.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i pokolenia idą w imię Ducha
do walki z przemocą i zdradą!
A w bohaterstwo okuta ich pierś —
we wielkiej idą procesyi,
w śmiałym szeregu,
a czystość wieńczy im skroń
a hasło: zbawienie przez Miłość! —

Raduje się moje serce,
raduje się wielką radością,
żeś ręce mi przekłół i nogi,
że krew mi z boku ciecze,
że mogę patrzeć w krzyż,
że mogę cierpieć cierpieniem,
z którego rodzi się Miłość«...


Lecz nawet i w to serce, wszechmiłością tchnące i wyrzeczeniem, i w to serce — Świętego Franciszka z Assyżu, uciszone, pogodzone z cierpieniem i tęskliwe ramiona ku siostrze Śmierci wyciągające, i w to serce wkrada się zgrzyt straszny — jęk bólu:
oto dręczy je zmora, widmo grzechu, pokusa rozkoszy — o Boże! z oczyma wybranki Twej, siostry Klary! — i kusi białością nagiego łona i bioder, i wonią upojną pysznego, pulsującego ciała...
Nawet i w tym przesłodkim hymnie, wielbiącym »cierpienie, z którego rodzi się miłość«, — zgrzyta dysonansem okropnym Ból... ból, wiekuisty serca gość, nieodstępny duszy towarzysz.