Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieci były zatkane. Było około dwunastu, a najwyżej dwudziestu chłopców, którzy wili się po twardych ławkach w atmosferze żółtej od brudu, przenikającej przez szyby zielonawe, z podwórza kurzącego się ciężką mgłą późnej jesieni. Żelazny piec rozpalony do białości An huczał nieustannie, gdyż drzewa było pod dostatkiem. Gdy się zaczynano dusić, otworzono drzwi, (okien nie można było otworzyć), a wpływała niemi mgła, przesycona odorem skór garbowanych. Była to woń wprost orzeźwiająca po wyziewach skór żywych.
Ale kobieta, choćby nawet nawykła do zapachów [...]órowych i czystości, umie łatwiej, niż mężczyzna przystować się do konieczności najwstrętniejszych. Powonienie Anetki nawykło niedługo i wdychała na równi z innymi bez skrzywienia wyziewy kałuży. Trudniej jej było dużo nawyknąć do odoru dusz. Umysł jej był mniej podatny, niż zmysły.

∗             ∗

NIE było tu już duszy rozgorączkowanej namiętnościami, walką, nienawiścią, utrapieniem. Uciekła od tego wszystkiego Anetka... A więc powinna była czuć się zadowoloną! Natrafiła tu na obojętność.
Pulchna ziemia nie ucierpiała wcale. Drzemie tłusta i rodzajna na równi, niby na piernacie puchowym, z odciskami ciała, wsparłszy głowę o poduszki wzgórz, by wygodniej chrapać i nie marzyć. Ziemia ukojona, ludzie zrównoważeni, praktyczni, wolni od trosk. Bóg nie za wszystkich ludzi oddał życie. Nie dla tej ziemi ukrzyżowaną została ludzkość.
Zna ją Anetka, od młodości bowiem stąd pochodził ojciec. Rozkoszowała się niegdyś tym bezruchem, koły-

49