Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

którzy mieli gorączkę. Wyglądali jak psy zbite, zawstydzone, nienawistne, a bojaźliwe i drżące. Deszcz i chłód wywołały czerwonkę. W kącie zagrodzenia na śmietniku załatwiali się, a za każdym razem wybuchał chóralny śmiech. Kobiety piszczały, dzieci gwizdały, wszyscy bili się po lędźwiach i rozwierali gęby w upojeniu radości. Nie była to już złośliwość, ale zupełny zanik poczucia ludzkości... Zwierzę bawiło się. Śmiech rozwydrzonej tłuszczy jest zawsze bestjalski. Ten był wprost przerażający. Z obu stron parkanu znikli ludzie, a zostały jeno goryle.
Wróciwszy do wagonu, pod tem wrażeniem, spoglądała z odrazą na twarze i ręce sąsiadów, pokryte jasnym puchem.
Uczucie to nie opuściło ją przez pierwsze dni po objęciu nauki w starym budynku szkolnym przy placu „Jardin de Plantes“. Co za ironja! Każda, najmniejsza kępka ziela wydarta była z ziemi żółtej, kamienistej, a jałowej jak pustynia Toledu. Pośrodku długiego podwórza, na które wchodziło się bramą ciasną, niby naszyjnik gilotyny, zdławionego czterema murami więziennymi, o oczach koprowych rósł jeden jedyny stary platan nikły, niezdarny, czyniąc wysiłki, by żyć. Paznokcie tych młodych zwierzątek zdarły zeń korę i nie było na gałęziach dosięgalnych z dołu ni jednego liścia, zaś pień pokrywały ślady obcasów. Wydało się, że wielcy i mali jednoczą się w dziele niszczenia życia. Państwo zabiera ludziom potomstwo dojrzalsze, a dzieci mszczą się na przyrodzie. Niszczyć! Niszczyć! Zarówno pokój, jak wojna dzieło to prowadzi dalej. Jest to połową wychowania.
Wzdłuż jednego z murów płynęła struga zatruta odpadkami garbarni, a ckliwy smród przepajał wilgotne klasy, gdzie cuchnęła zamknięta trzódka. Nozdrza

48