Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Eryka cię kocha i ty ja kochasz. Dobrze. Ale pamiętaj, że posiadasz niebezpieczną zdolność zadawania cierpień kochanym... zresztą bez winy własnej!... To szczyt zdolności. Trzeba się tego oduczyć. Wiesz, że mam dla ciebie życzliwość... zbyt wielką nawet... Kłamać nie umiem... Pocóż, zresztą kłamać?... Wiesz, o czem mówię... Uważam cię za syna... może za coś więcej jeszcze... Pragnę twego szczęścia. Ale wolałabym, byś spędził życie w poniewierce, niżbyś miał igrać z miłością i lekkomyślnie zadawać cierpienie istocie, która ci się oddała. Przynosi ci nierównie więcej, niż jej dasz. Składa w ofierze wszystko, całą siebie. Ty zaś dać możesz część tylko. Wy, mężczyźni zachowujecie dla siebie to, co najlepsze, cząstkę lwią, przeznaczoną dla potwora w klatce, dla swego mózgu, dla tego ludożercy, dla swych chimer, idei, sztuki, ambicyj i czynów. Nie wyrzucam wam tego. Na waszem miejscu, czyniła bym tosamo... Ale niechże czystą będzie ta cząstka, jaką dajecie nam, niechże będzie pewna! Nie odbierajcie, dawszy! Nie szachrujcie! Żądamy nie dużo, ale to czego żądamy, chcemy mieć. Czy czujesz się na siłach dać to Eryce? Zbadaj dobrze twe ciało i serce! Chcesz jej? Kochasz? Bierz tedy! Ale niech i ona ciebie weźmie. Dar za dar! Naucz się brać i zachować na stałe!... O ty, duszo z mgieł! Umyśle z wiatru!
Stał bez ruchu, pochyliwszy czoło pod smaganiem ostrych słów i spojrzeń. Anetka miała teraz uśmiech w oczach. Potem puszczając łup, zaśmiała się szczerze, mówiąc:
— Wracajmy!
Jęli zstępować w milczeniu po zboczy. Ona szła przodem, on zaś nie spuszczał z oczu opalonego jej karku, pragnąc, by się to nigdy nie skończyło.
Zanim doszli do pierwszych domów, przystanęła

270