Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Być może. Niewiadomo, gdzie się zaczyna i kończy osobowość.
— To komunizm jaźni! Przeto jesteśmy w spółce. A teraz proszę mi opowiedzieć swoją historyjkę.
Anetka opowiedziała mu o młodym więźniu. Marceli znał jego nazwisko. Widział nawet na jakiejś wystawie kilka jego „kiczów,“ ale niebardzo pamiętał co to było. Atoli jako malarz zostawał pod jego egidą. Mówiąc to, nie zaniedbał pochwalić się swemi wpływami i rozległością umysłu. Niedługo uzyskał dla Anetki zezwolenie odwiedzenia Franza w obozie jeńców.
Anetka użyła na tę małą wyprawę feryj wielkanocnych. Miast spędzić je z synem, który się tego spodziewał, wyruszyła do Angers. Trzeba było nasamprzód zbadać sytuację i poznać osobiście Franza, gdyż wszystkie dalsze plany od tego zawisły.
Patrząc nań przez tyle już dni przez pryzmat przyjaźni Hermana, doznawała wzruszenia na myśl, że go zobaczy. Dzieląc myśli Hermana, przejęła uczucia, jechała z jego polecenia, jego też, nie swemi patrzyła oczyma. Niezmierną jest, plastyczność umysłu kobiecego, zna ją każda, tępi w sobie i hoduje jednocześnie, wiedząc ile mieści niebezpieczeństw i ile słodyczy. Wystarczy zaś nieznacznego rozluźnienia woli, by kobieta jęła się staczać bezsilnie na dół...
Siedząc w pociągu dobiegającym do Angers, Anetka uspakajała gwałtowne bicie serca Hermana.

∗             ∗

NIE bardzo dokuczyła Franzowi niewola. W obozie, gdzie przebywał, pozwalano na pewną swobodę. Wielu więźniów pracowało w mieście, stawiając się tylko punktualnie na zbiórkę poranną i wieczorną. Nadzór

164