Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żenie, ten żal tkwiły w niej, tylko je odepchnęła, a teraz wróciły. Możliwe też, że sobie to wszystko zmyśliła, gdyż nie mogąc działać czynem, działamy myślą, choćby rozpacz zwracała się przeciw nam samym.
Anetka zwróciła siłę swej rozpaczy przeciw złu, przeciw nieznanemu bóstwu. Patrząc na skurczoną twarzyczkę, pojąc własnym oddechem i kołysząc rytmicznie malca, przepraszała go, że go na świat wydała, wyrwała z ciszy i spokoju i rzuciła na łup światu, cierpieniom, przypadkom, oraz kaprysom ślepych władców jego. Jak zwierz u wnijścia do jamy stała zjeżona, pokazując zęby bóstwu morderczemu. Jak wszystkie matki, wzorem Nioby, wyzywała niewidzialnego skrytobójcę, by na siebie skierować strzały.
Nikt z obecnych nie odgadł tej bezsłownej walki.
Lekarz przybył rano i złożył Anetce gratulacje z powodu przytomności umysłu i trafności pierwszych zabiegów, gdy przeciwnie, niezdarna czułość wielu matek przynosi jeno szkodę choremu dziecku. Ale zapamiętała tylko to, co mówił o panującej w Paryżu szkarlatynie i grypie, oraz możliwości bronchialnego zapalenia płuc u dziecka. Zawiniła tedy wobec syna, wzbraniając się opuścić stolicy! Wydała na siebie sąd bezlitosny, co miało tę jednak dobrą stronę, że zacieśniło krąg wyrzutów sumienia i odpędziło większą ich część.
Sylwja przybiegła na pierwszą wieść, to też malcowi nie zbrakło opieki. Ale Anetka, nie ustępując jej miejsca, trwała na posterunku całemi dniami, nocami, i znowu dniami... Pot małego ciałka zwilżał ją, a kaszel syna chwytał za gardło matkę, cierpienie ugniotło oboje na jedno ciasto, a dziecko zdawało sobie widać z tego sprawę, gdyż przed nadejściem ataku kaszlu spozierało na matkę z wyrzutem, jakby mówiło:

57