Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na złe drogi. O ile nie szło o ubranie, Sylwja nie była zdolną urobić gustu Marka. Brała go na głupie pokazy filmowe i koncerty popularne, skąd wynosił refreny fatalne i obrazy, przeszkadzające mu w poważnem myśleniu i nauce. Rozgniewana Anetka zabroniła tego, a zakaz przypieczętował przymierze ciotki z siostrzeńcem. Marek uznał się za ofiarę, bo spostrzegł, że w bieżącej chwili prześladowani robią dobry interes. Anetka przekonała się ze swej strony, że rola prześladowcy wcale nie jest synekurą.
Odtąd chłopak udowadniał matce przy każdej sposobności, że go gnębi i nadużywa swej siły. Przystała na tę opinję poto, by go pchnąć na dobre tory. Nie dopuszczała odtąd lekkomyślnych słów, ani nieodpowiedniego zachowania, oraz blagi dowcipnej, a bezczelnej, przejętej od ciotki. Przeciwstawiła temu wszystkiemu surowość zasad, a chłopak miał się teraz zpyszna. Czyhał też na sposobność odwetu.
Pewnego dnia opierał się zakazowi matki używania pewnych wyrażeń Sylwji. Zniecierpliwiona Anetka oświadczyła, że ciotce wolno mówić i robić, co chce, a sądzić jej nie należy, natomiast nie trzeba brać sobie tego wcale za przykład, godny naśladowania.
Marek wysłuchał tej rady i powiedział niedbale:
— Być może, ale ona ma męża.
Anetka nie była w stanie odrazu odpowiedzieć, nie chciała bowiem zrozumieć! Cóż to on powiedział? Nie, to niemożliwe! Potem krew jej uderzyła do głowy. Siedziała bez ruchu z rękami na robocie, a Marek tak samo nie ruszał się. Nie czuł się zbyt dumnym ze swych słów i z tego, co nastąpi. Milczeli oboje długo. Nagle gniew szarpnął Anetkę. Ale przetrzymała ten odruch.

224