Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Marka, nie widziały tego małego potworka, czepiącego się ich spódnic.
Ale zwolna Sylwja zaczęła się uspakajać, opowiadania jej o seansach straciły charakter tajemniczości, mówiła bez podniecenia, szybko, potem z przymusem, wreszcie przestała nagle mówić i odpowiadać na pytania... Czyżby ją coś rozczarowało? Nie przyznała się, ale w długich rozmowach z Markiem świat nadzmysłowy zajmował coraz to mniej miejsca, a wkońcu znikł całkiem. Odzyskała, widać, równowagę. Otaczający dostrzegli tylko, że się postarzała, przebyte cierpienie nie wydelikatniło jej rysów, ale przeciwnie, zmaterjalizowało je bardziej, ociężała, utyła, była i teraz pełna wdzięku, ale okazalsza. Uczuła potrzebę odnowy, odszkodowania za przebytą niedolę, a nowe troski, uciechy, jak spadające liście i pył gościńca, zasypały zwolna otwartą rozpadlinę serca.



217