Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana I.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sam się chce poświęcić, niż z niej robić całopalenie! Nie dopuściłaby tego, nie prosiłaby o nic, jak jeno o drgnienie serca, o dowód prawdziwej miłości... Kochał ją na swój sposób, ale nie był zdolny do tego czynu. Nie mieściło się to w jego myśli. Osądziłby żądanie Anetki jako wymaganie, które przyjąć należy z uśmiechem, ale które nie ma wiele sensu. Czegóż mogła jeszcze chcieć? Czemuż, u licha, płacze? Czyżby go kochała? W takim razie...
— Kochasz mnie, prawda, a to rzecz najważniejsza!
Nie zapomniała tych słów... nie!...
Anetka uśmiechnęła się przez łzy. Biedny Roger! Był tem, czem był. Trudno mu to brać za złe. Niepodobna go jednak zmienić, ni jego, ni mnie. Nie możemy żyć razem...
Otarła oczy.
Trzeba z tem skończyć...



250