Strona:Robert Ludwik Stevenson - Porwany za młodu.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zawsze pociąga za sobą wiele wydatków, a proces rodzinny zawsze nabiera cech skandalu; pozatem jeżeliby wyszły na jaw jakieś konszachty waćpana z imć panem Thomsonem, moglibyśmy porządnie się sparzyć. Zaprzedanie waćpana w niewolę byłoby oczywiście atutem w naszych rękach, gdybyśmy tylko zdołali fakt ten udowodnić. Ale udowodnienie może być niełatwem zadaniem; toteż moja rada, ażeby narazie zawrzeć dogodny układ ze stryjem, dajmy na to, zostawić go w Shaws, gdzie zakorzenił się już od ćwierćwiecza, a samemu poprzestać chwilowo na znaczniejszem zaoopatrzeniu pieniężnem.
Odpowiedziałem, iż z całą chęcią zgodzę się na ustępstwa i że wyciąganie spraw rodzinnych na widok publiczny jest krokiem, do którego z natury czuję wielki wstręt. Tymczasem rozmyślając w cichości ducha, począłem dostrzegać główne zarysy tego planu, według którego działaliśmy później.
— A więc rzeczą ważną — zapytałem — jest udowodnienie mu mojego porwania?
— Nie inaczej, — odrzekł p. Rankeillor, — i to wedle możności bez wytaczania sprawy przed sądem. Bo zważ sam, panie Dawidzie; nie ulega wątpliwości, iż uda nam się znaleźć paru ludzi ze Zgody, którzy poświadczyli przysięgą pańskie uwięzienie; ponieważ jednak oni byli na okręcie, nie moglibyśmy sprzeciwić się dalszym ich zeznaniom, przyczem z pewnością wymknęłoby się im jakieś słówko o pańskim przyjacielu p. Thomsonie... co (wnosząc z pańskich opowiadań) nie byłoby, mojem zdaniem, pożądane.
— Wobec tego racz waszmość posłuchać, jaki sposób ja wymyśliłem.
I opowiedziałem mu swoje zamysły.

296