Strona:Robert Louis Stevenson - Djament radży.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Myślę, uśmiechnął się książę, że wielu ludzi w tem mieście może pozazdrościć panu takiaj ruiny.
— Niestety, Wasza Wysokość, — rzekł ajent, — a jednak jest to przekupstwo, bądź co bądź!
— Zdaje się, że nie mogliśmy go uniknąć, — odparł Floryzel, — a teraz idźmy do prefektury!

Wkrótce potem odbył się cichy ślub Francisa Scrymgeour i panny Vandeleur, na którym książę był drużbą. Obu Vandeleur’ów doszły pogłoski o tem, co się stało z djamentem. Wszczęli poszukiwania na dnie rzeki, wzbudzające podziw i wesołość przechodniów. Coprawda, mylnie wykombinowali, i nurkowie szukali klejnotu nie w tem miejscu rzeki, gdzie został wrzucony.

Co do ksiącia, spełnił on już swą rolę w naszem opowiadaniu i mógłby wraz z autorem „Nocy arabskich“, wywinąwszy kozła, polecieć w przestrzeń. Ale chcąc zaspokoić ciekawość czytelnika, dodam jeszcze, że świeża rewolucja pozbawiła księcia Floryzela tronu czeskiego, gdyż naród był niezadowolony z ciągłej jego nieobecności i zaniedbywania spraw państwowych. Jego Wysokość ma teraz dystrybucję na Ruperth Street, gdzie odwiedza go liczna klijentela podobnych mu wygnańców. I ja tam przychodzę czasem wypalić cygaro i pogawędzić; znajduję wtedy w księciu tyleż wielkości, co w dniach jego blasku i chwały. Ma zawsze wygląd olimpijski za ladą. I chociaż siedzący tryb życia uwidocznił się na jego figurze, zbytnio wypełniając kamizelkę, zawsze jest jednak najładniejszym tytoniarzem w Londynie.