Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

też zaraz po wieczerzy wsiadłem do dorożki i pojechałem do domu Jekylla. Poole już mnie oczekiwał, gdyż i on tą samą pocztą otrzymał polecone pismo z zarządzeniami i posłał też natychmiast po ślusarza. Jeszcześmy rozmawiali ze sobą, gdy nadszedł ślusarz. Udaliśmy się więc wszyscy razem do laboratorjum. Drzwi do gabinetu Jekylla są bardzo mocne, ślusarz więc był w rozpaczy i zwrócił nam uwagę, że będzie zmuszony zrobić wielką szkodę. Był to jednak bardzo zręczny człowiek i po dwugodzinnej uciążliwej pracy udało mu się drzwi otworzyć. Szafa z literą „E“ nie była na szczęście zamknięta. Wyciągnąłem więc szufladę, kazałem ją wypełnić słomą owinąć w papier i zabrałem ze sobą do domu.
Tam zabrałem się do zbadania jej zawartości. Proszki były dość prawidłowo spreparowane, aczkolwiek nie z całą ścisłością zawodowego chemika. Odrazu poznałem, że sam Jekyll musiał je zrobić, a kiedy zbadałem jeden bliżej, stwierdziłem, że składał się z prostej kryształowej soli białego koloru. Epruwetka, którą się następnie zająłem, obudziła moje zainteresowanie dla dziwnie ostrego zapachu, jaki się z niej wydobywał. Była to ciecz jak krew czerwona i domyślałem się, że musi zawierać fosfor zmieszany z eterem. Co do reszty zaś składników nie mógłbym żadną miarą się zorjentować. Notatnik zawierał jedynie cały