Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

On zaś z całym spokojem odrzekł mi w tonie drwiącym:
— Bądź pan spokojny, pozostanę tu z panami, aż do godziny, w której bank będzie otwarty i pójdziemy razem czek zrealizować.
Udaliśmy się tedy wszyscy, a więc ojciec dziewczynki, lekarz, ja i to indywiduum do mego mieszkania, by tam przeczekać do rana. Nazajutrz zaś po śniadaniu wyruszyliśmy in corpore do banku. Przedstawiłem tam czek, zaznaczając, iż mam wszelkie powody uważać go za sfałszowany. Po chwili oświadczono mi jednak, że czek jest w porządku.
— A to ciekawe — zauważył Ulterson.
— Tosamo i ja sobie powiedziałem — odparł Enfield. — I dlatego cała ta historja jest dla mnie tajemnicza. Bo widzisz, chodziło o indywiduum, z któremby żaden porządny człowiek nie przestawał, — o prawdziwego wyrzutka społeczeństwa. Nazwisko zaś na czeku należy do osobistości, jak już powiedziałem, pierwszorzędnej. Pomyślałem sobie też zaraz, że musi tu wchodzić w grę najpospolitsze wymuszenie. Ta osobistość za jakieś młodociane grzechy znajduje się w szponach tego indywiduum. Odtąd budę tę obskurną nazywam „domem wymuszenia“. Ale i to jeszcze wszystkiego nie tłumaczy — dodał w końcu i zamyślił się.