Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Skoro panowie zamierzają z tego wypadku ciągnąć korzyści, — odezwał się po pewnym czasie — to służę panom. Noblesse oblige — unikajmy wszelkich scen. Proszę mi podać sumę!
Wyśrubowaliśmy ją do 100 funtów, które miały być wypłacone rodzinie dziewczynki. Po minie jego poznać było wyraźnie, że najchętniej by się nie poddał, ale musiał snać w twarzach naszych wyczytać nieugiętość, gdyż w końcu zgodził się. Chodziło więc o wydostanie pieniędzy. I oto prowadzi nas to indywiduum właśnie do tej tu bramy, wyciąga z kieszeni szybko klucz, wchodzi i wraca po chwili z 10 funtami w złocie i z czekiem na dom bankowy Coutts, płatnym okazicielowi. Podpisany zaś był czek nazwiskiem, którego wymienić nie chcę, bo ono właśnie nadaje całej sprawie niezrozumiałą tajemniczość. Powiem tylko tyle, że jest to nazwisko w Anglji do tego stopnia dobrze znane i cenione, że na podpis ten, o ile był prawdziwy, możnaby o wiele znaczniejsze otrzymać sumy, niż ta, na którą czek brzmiał. Pozwoliłem sobie też przeto zwrócić temu człowiekowi uwagę, że cała historja wydaje mi się mocno podejrzana, albowiem nie należy do rzeczy codziennych, by ktoś o godzinie drugiej w nocy wlazł do jakiejś obskurnej budy i wracał z niej z czekiem, noszącym taki podpis.